MENU

DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

Międzynarodowe Spotkania Nieprzypadkowe „Oko Nigdy Nie Śpi”

Supa Modo, reż. Likarion Wainaina, Kenia / Niemcy 2018,...

Opublikowano: 26 czerwca 2019 Views: 1802 Blog CSF, Kino Centrum, Recenzje

Rafał Bujałkowski – Dama i walet [recenzja]

Wszystko już było. W kręgach kulturowych słowa te stały się podstawą do twierdzeń, iż współczesną produkcją filmową rządzi zasada kopiowania raz wykorzystanych pomysłów, przez wypalonych zawodowo twórców ruchomych obrazów. Z pewnością idealnym potwierdzeniem wspomnianej tezy mógłby być tegoroczny szwedzko-duński dramat May el-Toukhy — Królowa kier.

Lubiana i ciesząca się szacunkiem prawniczka Anne (Trine Dyrholm), specjalizująca się w pomocy nieletnim ofiarom nadużyć seksualnych, wiedzie spokojne, poukładane oraz dostatnie życie u boku swojego męża Petera (Magnus Krepper) oraz córek bliźniaczek. Pewnego dnia w ich luksusowym domu pojawia się zbuntowany i nieco wycofany syn mężczyzny — Gustav (Gustav Lindh). Obecność nastolatka nie tylko doprowadzi do odkrycia nowych fantazji erotycznych kobiety, ale także zmieni na zawsze los innych domowników.

Duńska reżyserka w sposób bezceremonialny wykorzystuje dorobek europejskiej kinematografii, czerpiąc z niej wyświechtane motywy fabularne czy sposoby kreowania bohaterów. Królowa kier jawi się jako twór hybrydyczny, w którym na pierwszy rzut oka widać wpływy twórczości Michaela Hanekego oraz Yorgosa Lanthimosa. Bezczelny i nieco zadziorny Gustav jest wyraźną kopią Paula i Petera z Funny Games, a także Martina z Zabicia świętego jelenia. Dzieła Dunki, Austriaka czy Greka pokazują jednomyślnie, iż za pociągającą aurą niepozorności i tajemniczości wspomnianych młodzieńców, kryje się destrukcyjna siła, całkowicie zmieniająca pierwotny porządek rzeczywistości filmowej. Równie wyraźne analogie pojawiają się w sposobie kreowania figury ojca, będącego biernym uczestnikiem dramatu i niezdolnego choćby do stawiania zdecydowanego sprzeciwu, a tym samym wpływania na ciąg przyczynowo-skutkowy w filmie. W kontekście metaforycznym głowa rodziny staje się do pewnego stopnia symbolem współczesnego kryzysu klasycznie rozumianej męskości.

Przyglądając się z kolei historii głównej protagonistki, nie da się nie mieć w pamięci losów Marty z Tataraku Andrzeja Wajdy. Dla obu bohaterek wikłanie się w dwuznaczną relację z dużo młodszym mężczyzną, przybiera postać medalu o dwóch stronach. Choć ów związek daje możliwość mentalnego przeżywania drugiej młodości i ucieczki od rutyny codzienności, to jednak działania kobiet skazane są bez wątpienia na ich krytyczną ocenę przez widza, uwzględniającego przede wszystkim powszechnie obowiązujące konwenanse obyczajowe i zasady etyczno-moralne. Dodatkowo aktywność Anne w sferze seksualnej przeplata się jednocześnie z jej negatywnymi przemianami osobowościowymi — z przesyconej ideami bohaterki w bezdusznego i manipulacyjnego kata. Proces ten May el-Toukhy obrazuje zresztą w zanussowskim stylu, silnie akcentując uległą postawę jednostki w obliczu dehumanizacyjnych wpływów cynizmu i hipokryzji. Niemniej zapożyczanie filmowych schematów znacząco niweluje napięcie dramaturgiczne obrazu, tak bardzo ważne do utrzymania uwagi oraz aktywności analitycznej widza. Nieudolne z kolei pozostają te próby ratowania atrakcyjności narracji, ograniczające się do wprowadzania elementów fatum lub wikłania rodziny w konflikty wewnętrzne.

Jedyną tarczą obronną Królowej kier staje się tak naprawdę brak klasycznie konstruowanej sprawiedliwości społecznej. Współczesne produkcje coraz częściej zaczynają odzwyczajać nas od formuły, znanej z kina typu zerowego, wedle której bohaterowie finalnie muszą bezwzględnie ponieść druzgocące konsekwencje swoich haniebnych działań. W dzisiejszych czasach niejednokrotnie można odnieść niemiłe wrażenie, iż twórcy wręcz chronią swoje czarne charaktery przed poniesieniem zasłużonej kary. Takie rozumowanie pojawia się z pewnością w przypadku analizowania historii Anne, która być może, z większości poważnych zagrożeń, wychodzi raczej obronną ręką, lecz ostatecznie pozostaje de facto wielką przegraną w całej opowieści. Oddziaływanie filmowej Temidy na życie prawniczki nie objawia się jednak w jawnych działaniach prawnych, lecz w niedostrzegalnych procesach w sferze psychologicznej kobiety, skazanej raz na zawsze na dożywotnie poczucie winy. Należy w związku z tym uznać za krzywdzące i kłamliwe wszelkie opinie, negujące istnienie sprawiedliwości w Królowej kier. Wartość ta funkcjonuje w bardziej złożonej i jednocześnie atrakcyjniejszej formie, której odczytanie, a zarazem odczuwanie przyjemności czy satysfakcji w związku z dążeniem do niej, jest możliwe, jeśli odnajdziemy w sobie nie tylko chęć głębszego odczytania filmu, ale także otwartość na bardziej intelektualny rodzaj katharsis.

Ostatecznie Królowa kier jest wyrazem braku chęci duńskiej reżyserki do przeprowadzenia własnej interpretacji na temat okrutnych prawd o naturze człowieka i otaczającym go świecie, w którym wystarczy jedna błędna decyzja, aby życie rozpadło się jak domek z kart.

Rafał Bujałkowski — Dama i walet — recenzja filmu Królowa kier
Ocena: 5/10

 

***
Rafał Bujałkowski — rocznik ’94, absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim oraz student kulturoznawstwa na toruńskim UMK. Dziesiątą muzę ceni najbardziej za plastyczną umiejętność tworzenia portretów psychologicznych postaci, a także za bezpardonowe oddziaływanie na sferę emocjonalną widza. W jego filmowym sercu szczególne miejsce zajmuje nurt kina LGBT

Tags: ,

Instytucja finansowana ze środków Miasta Toruń