MENU

DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

Projekt na warsztacie

Człowiek delfin, reż. Lefteris Charitos, Francja / Grecja /...

Opublikowano: 13 sierpnia 2018 Views: 1997 Blog CSF, Filmoskop Młodych, Kino Centrum

Zuzanna Rygielska – Niewypowiedziane słowa i nieuczynione gesty [recenzja]

To, co na kartkach książki wydaje się piękne i subtelne, na kinowym ekranie niekoniecznie musi się sprawdzić. Problem ten dotknął adaptacji powieści Iana McEwana Na plaży Chesil. Co konkretnie poszło w niej nie tak?

Film opowiada o skomplikowanej relacji dwojga młodych małżonków, którzy zaraz po ślubie wyjeżdżają do małego hoteliku na wybrzeżu Anglii, by tam spędzić noc poślubną, od której jak się okazuje, będzie zależała cała ich przyszłość. Trzeba zaznaczyć, że akcja dzieje się w latach 60., kiedy o wielu rzeczach związanych z miłością i seksualnością po prostu się nie mówi i stanowią one temat tabu. Pomimo świetnej obsady (w rolach głównych Saoirse Ronan, Billy Howle) uczucia bohaterów wybrzmiewają jedynie w ostatnich scenach i bardzo trudno w nie uwierzyć. Postaci Florence i Edwarda są tak różne, że momentami ciężko zrozumieć jak ta dwójka nawiązała ze sobą relację.

Film opowiada o niewypowiedzianych słowach i o nieuczynionych gestach, a także o zakładaniu masek, wstydzie i pruderii. Ona nie powie mu jak rozpiąć sukienkę, bo nie chce wyjść na łatwą, a on boi się o to zapytać.

Przez cały seans, jak i podczas lektury powieści odnosi się wrażenie, że konflikt pomiędzy postaciami mógłby zostać rozwiązany zaledwie jedną szczerą rozmową. Jeden widz może z utęsknieniem czekać na finał, w którym kochankowie w końcu obnażą swoje uczucia, drugi natomiast będzie tym czekaniem niesamowicie zirytowany.

Wiele scen i retrospekcji nie wnosi nic do historii. Dzieje się to zarówno w filmie, jak i w książce. W tym momencie łatwo zauważyć, że autor powieści jest również autorem scenariusza do jej adaptacji, ponieważ oba dzieła mają podobną konstrukcję i często zwracają szczególną uwagę na te same momenty historii.

Coś, na co warto czekać podczas seansu, to na pewno sceny finałowe, które chwytają za serce pomimo tego, że są po części przewidywalne. To właśnie one odpowiadają na wiele pytań, ale również stawiają nowe. Jedyne czego może zabraknąć to perspektywa Florence. Jej punkt widzenia mógłby być bardzo ciekawy i wiele powiedzieć o bohaterce.

Dużym atutem ekranizacji są zdjęcia. Na plaży Chesil to sekwencja pięknie skomponowanych kadrów, które w połączeniu z bardzo dobrym montażem dźwięku przenoszą nas na południe Anglii i chwilami odnosimy wrażenie, że sala kinowa została przeniesiona właśnie nad kamienistą, opustoszałą plażę. Świetną robotę zrobili ludzie odpowiedzialni za scenografię i kostiumy, które również pozwalają wczuć się widzowi w klimat czasów, w jakich rozgrywa się akcja.

Podsumowując, pomimo fabularnych niedociągnięć, film jest prawdziwym wizualnym doznaniem. Na plaży Chesil to opowieść aktualna również dzisiaj – uświadamia, że szczerość i okazywanie uczuć są ważne, a ich brak może zepsuć każdą relację. Warto obejrzeć ten film, by postawić sobie wiele pytań oraz spróbować zrozumieć Florence i Edwarda.

 

Zuzanna Rygielska, V LO w Toruniu

Tags: , ,

Instytucja finansowana ze środków Miasta Toruń