W zapowiedzi kinowej czytamy, że film Niemieckie życie przedstawia historię Brunhilde Pomsel – kobiety, która w czasie II wojny światowej pracowała jako sekretarka Josepha Goebbelsa. Opis jednak nie wyczerpuje w pełni tego, co oglądamy na ekranie.
Akcja filmu dzieje się na różnych płaszczyznach: na widza oddziałuje słowo mówione, tekst i obraz. Niszczycielskie działanie wojny poznajemy z trzech perspektyw. Opowieść Brunhilde przeplatana jest napisami – pozbawionymi komentarzy cytatami wypowiedzi Goebbelsa i archiwalnymi filmami propagandowymi z USA i Trzeciej Rzeszy. Wszystko to przedstawia koszmary II wojny światowej w potrójnej narracji. Możemy odczytywać każdą z nich z osobna lub przeplatać je ze sobą nawzajem, aby dostrzec kontrasty w pojmowaniu tej samej rzeczywistości.
Takie zestawienie trzech różnych światów jest według mnie bardzo ciekawym zabiegiem, który sprawia, że film nie ukierunkowuje widza jednoznacznie. Pozostawia szerokie pole interpretacji i skłania do stworzenia czwartej, własnej perspektywy. Jednocześnie motywuje do przemyśleń i dokonania wielotorowej refleksji.
Wsłuchując się w wypowiedzi Brunhildy, można zadać sobie pytanie, czy bohaterka w monologu podejmuje próbę wytłumaczenia się? Czy może stara się przemycić widzom przeprosiny od całego narodu niemieckiego za to, że zbiorowo uległ manipulacji?
Zbliżenia kamery na twarz kobiety sprawiają, że nawiązujemy z narratorką bardzo intymną relację. W pewnym momencie całkowicie tracimy dystans, czując się jakby częścią tamtej rzeczywistości. Wizerunek narratorki jest także symboliczny – jej wygląd zewnętrzny jest pełen sprzeczności: pokryta zmarszczkami twarz kontrastuje z jedwabistą bluzką, gładkimi włosami i miękkim światłem tła. Być może zastosowanie takiego zabiegu miało nam uzmysłowić skalę doświadczeń życiowych, jakimi poorana jest psychika kobiety?
Pomsel opowiada o początkach swojej kariery zawodowej, przyjaźniach, związku i trudach codzienności. Wreszcie wspomina o w zasadzie bezrefleksyjnym zapisaniu się do Partii: jedynie po to, aby otworzyć sobie drzwi do awansu zawodowego. Wsłuchując się w opowieść, nie trudno dostrzec, że Brunhildą kierowały pragnienia i instynkty, które ma każdy z nas: chęć godnego życia, zarabiania pieniędzy, spokoju, poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji. Opowieść snuta przez kobietę, całkiem nieświadomie wprowadza nas jednak w świat, którego się boimy i który nas przeraża: świat ideologii Hitlera, manipulacji i bezwzględnej wojny.
Bohaterka podkreśla, że nie interesowała się życiem politycznym i do końca nie była świadoma konsekwencji decyzji, podejmowanych przez ówczesne władze. Wypełniała jedynie swoje obowiązki, nie zdając sobie sprawy z tego, co dzieje się naprawdę. Dopiero upadek systemu uzmysłowił jej, w czym brała bezpośredni udział.
Wspomniane już cytaty z wypowiedzi Goebbelsa i niezwykle drastyczne fragmenty filmów dokumentalnych, pokazujących np. wyzwalanie obozów wdzierają się brutalnie w opowieść kobiety. Trudno uwierzyć, że wszystkie trzy narracje traktują o tym samym.
Należy przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy jest to biografia jednostkowa, czy biografia całego narodu niemieckiego? I kogo próbuje w niej rozliczyć Brunhilda? Wsłuchując się w opowieści, nietrudno zauważyć, że kobieta bardzo rzadko mówi w liczbie pojedynczej. Można to rozumieć dwojako. Być może wtapiając się w społeczeństwo, chciała zagłuszyć w sobie wyrzuty sumienia, być może wypowiadając się za cały naród, chciała osiągnąć zbiorowe oczyszczenie?
Wielu widzom trudno będzie zapewne ocenić główną bohaterkę – ale nie o to przecież w filmie chodzi. Co więcej, uważam, że nie mamy jako odbiorcy żadnych uprawnień do tego, aby stawiać jasne granice i wyrażać kategoryczne sądy. Szczególnie teraz, patrząc na tamte wydarzenia z zupełnie innej perspektywy. Powinniśmy raczej uzmysłowić sobie, czym była dominująca wówczas ideologia i jak potężne mechanizmy manipulacji stanowiły jej trzon. Potraktować film, jako wstrząsającą lekcję historii i tolerancji.
Trudno jednoznacznie oceniać bohaterkę, trudno także stawiać granicę pomiędzy historią indywidualną i zbiorową. Kto tak naprawdę do nas przemawia? Brunhilda, cały naród niemiecki czy historia? A może ofiary wojny? I gdzie tak naprawdę jest pierwszy plan? Paradoksalnie, film nie udziela żadnych odpowiedzi i nic nie wyjaśnia – stawia natomiast jeszcze więcej pytań, co w obliczu opisywanych wydarzeń wydaje się być pełną realizacją reżyserskich zamierzeń.
Anna N. Kmieć – Doświadczenie jednostki czy odpowiedzialność zbiorowa? – recenzja filmu Niemieckie życie
Ocena: 10/10 – za minimalistyczne studium biografii jednostki i zbiorowości
***
Anna N. Kmieć – rocznik ’87, absolwentka socjologii i etnologii/antropologii kulturowej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, doktorantka na Wydziale Nauk Historycznych UMK. Interesuje się antropologią miasta i antropologią wizualną. Kino analizuje przede wszystkim przez pryzmat zróżnicowania kulturowego i relacji zachodzącej na linii widz-bohater.
Tags: blog, csf, filmoskop toruński, recenzja