Zapraszamy na kolejny wykład z cyklu Weksacje! Tym razem Michał Mendyk opowie o muzycznym krajobrazie po minimalizmie.
Pokój z kuchnią, 29 listopada 2009, godz. 16:00
Michał Mendyk, Krajobraz po minimalizmie
Można sobie wyobrazić przyszłość, w której w podręczniku historii muzyki znajdzie się takie oto stwierdzenie: „Nasz język muzyczny narodził się w szóstej i siódmej dekadzie dwudziestego wieku. Ta niemowlęca, prymitywna faza rozwoju została wówczas omyłkowo uznana za samodzielny, dojrzały styl i nazwana ‘minimalizmem’…”
– Kyle Gann, A Forest from the Seeds of Minimalism, 1998
Minimalizm – rozumiany jako styl, technika lub szkoła kompozytorska – w pełni rozwinął i wyczerpał swoje możliwości w ciągu jednej dekady na przełomie lat 60. i 70. Główni protagoniści ruchu – La Monte Young, Terry Riley, Steve Reich i Philip Glass – odżegnują się dziś od tej klasyfikacji. Opatentowane przez nich środki zdeterminowały jednak w ogromnym stopniu dalszy rozwój muzyki awangardowej, klasycznej, rockowej oraz popularnej, stając się prawdziwym fetyszem dla spadkobierców kierunku i „zarazą” dla jego antagonistów. U schyłku „epoki techno” – być może ostatniej manifestacyjnej reinkarnacji klasycznego minimalizmu – warto przyjrzeć się kierunkowi nie jako zamkniętemu historycznemu fenomenowi, lecz jako kulturowej rewolucji, której znaczenie porównać można do narodzin średniowiecznej polifonii, barokowej opery lub XX-wiecznej muzyki elektroakustycznej. W jaki sposób minimalizm podważył fundamenty zachodniego rozumienia percepcji, historii, czasu, struktury, kompozycji i kompozytora? Czy uznać należy go za awangardową creatio ex nihilo, efekt międzykulturowego „importu”, czy przejaw alternatywnego/subwersywnego nurtu europocentrycznej, patriarchalnej i teleologicznej tradycji zachodniej? Które zjawiska społeczne i estetyczne umożliwiły wykrystalizowanie się kierunku, a które zawdzięczają mu swoje zaistnienie?