MENU

DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

Radosław Osiński – O powadze i niepowadze krytyki filmowej

Filip Skowronek – Kosmos [recenzja]

zjednoczone stany miłości

Opublikowano: 10 lipca 2016 Views: 2494 Blog CSF, Kino Centrum, Recenzje

Anna Skoczek – Zjednoczone stany miłości [recenzja]

Pierwsza reakcja po obejrzeniu Zjednoczonych stanów miłości może być bardzo negatywna. Tomasz Wasilewski w swoim filmie epatuje brzydotą, scenami brutalnego seksu, przedstawia wizje szarej i wyzbytej jakichkolwiek pozytywnych emocji polskiej rzeczywistości z początku lat 90. Stopniowo jednak całkowite odrzucenie i krytyka mogą przerodzić się w akceptację niektórych aspektów kontrowersyjnego stylu wizualnego młodego reżysera, który ewidentnie stara się iść pod prąd wobec mainstreamowego kina. Najnowszy film Wasilewskiego jest obrazem, który widzowie albo znienawidzą, albo zaakceptują.

Reżyser obdarza cztery bohaterki Zjednoczonych stanów miłości głębokimi namiętnościami, których nie są w stanie zaspokoić. Agata (Julia Kijowska) – żona i matka, darzy zakazanym uczuciem przystojnego księdza, Iza (Magdalena Cielecka) – samotna dyrektorka szkoły, poszukuje miłości w romansie z żonatym mężczyzną, Marzena (Marta Nieradkiewicz) – porzucona przez męża lokalna Miss, za wszelką cenę łaknie bliskości drugiego człowieka i Renata (Dorota Kolak) – nauczycielka w średnim wieku, która kocha skrycie swoją atrakcyjną sąsiadkę. Tym ostatnim wątkiem Wasilewski po raz kolejny opowiada o miłości homoseksualnej, która pojawia się zarówno w jego debiutanckim filmie W sypialni (2012), jak i głośnych, wielokrotnie nagradzanych Płynących wieżowcach (2013). Za każdym razem podchodzi do tego tematu w sposób niejednoznaczny. Tak jakby bał się ostatecznej deklaracji, czy chce mówić o homoseksualizmie, jako o miłości zakazanej, uczuciu niemożliwym do spełnienia, które trzeba w sobie stłumić, czy też traktuje tę formę miłości jako odskocznię od codzienności, życiowy eksperyment, przeprowadzany na sobie przez ludzi, chcących poznać jak smakuje uczucie dzielone z osobą tej samej płci. To niezdecydowanie w Zjednoczonych stanach miłości objawia się w formie seksualnego niespełnienia jednej z bohaterek, płynącego z obawy przed ujawnieniem swojej prawdziwej orientacji seksualnej.

Niemożliwe do spełnienia uczucie to prawdziwa idée fixe Wasilewskiego. Kobiety w Zjednoczonych stanach miłości darzą uczuciami nieodpowiednie osoby, a los obchodzi się z nimi w okrutny – prawdziwa miłość i wolność nie jest im dana. Chcąc w pełni zrozumieć działania i wybory bohaterek, widz musiałby poznać wcześniejsze wydarzenia, ale od reżysera nie otrzymujemy żadnych konkretnych wskazówek. Wasilewski rzuca widza na głęboką wodę, w sam środek wymyślonych przez siebie historii. W filmie brak szerszego kontekstu i tła społeczno-kulturowego. Pokazywane są jedynie te miejsca, które definiują samych bohaterów i mogą o nich coś więcej powiedzieć. Jest to szkoła – miejsce pracy Izy, świetlica – gdzie zajęcia fitness prowadzi Marzena, mały kościół do którego często zagląda Agata, by zobaczyć mężczyznę, którego skrycie kocha. Oprócz tego wszystkie postacie wtłoczone są w ciasne mieszkania bloków z wielkiej płyty, stojących na osiedlu pośrodku pustkowia. Dla niektórych może to być argument do krytyki filmu, który był reklamowany jako obraz opowiadający o czasach transformacji ustrojowej w Polsce. Widzowie złapani na ten haczyk mogą się srogo zawieść.

Zjednoczone stany miłości są filmem skupionym przede wszystkim na uczuciach głównych bohaterek. Równie dobrze historia ta mogłaby rozgrywać się we współczesnej Polsce, w Stanach Zjednoczonych na początku lat 70., czy na terenie byłego NRD po upadku muru berlińskiego. Na korzyść filmu przemawia jego emocjonalna uniwersalność. Polscy widzowie mają to do siebie, że łakną zagranicznych sukcesów rodzimych twórców i ten film z całą pewnością taki sukces odniesie. Potwierdza to statuetka Srebrnego Niedźwiedzia za scenariusz, którą Wasilewski otrzymał na tegorocznym Berlinale. Z czego wynika owa uniwersalność? Otóż historia ta rozgrywa się na poziomie gry aktorskiej, poprzez ruch i silnie wyeksponowaną cielesność aktorów. Wszystkie emocje i wewnętrzne stany bohaterów można wyczytać na twarzach wcielających się w nich aktorów. Mimika i gesty są na tyle powszechnym systemem znaków, który nie potrzebuje dodatkowego tłumaczenia na inne języki. Wasilewskiemu należy się wielkie uznanie za to, że stworzył doskonałe dialogi, które nie opowiadają fabuły i nie mówią wprost o kondycji psychicznej bohaterów. Sposób, w jaki wypowiadają się bohaterowie, przypomina zwykłe rozmowy zaczerpnięte ot, z życia. Bariera sztucznych, opisowych dialogów (poważny mankament polskich filmów) została przełamana i nie jest to bynajmniej jedyna przeszkoda, którą twórcy filmu pokonują. Zjednoczone stany miłości są efektem współpracy Tomasza Wasilewskiego z rumuńskim operatorem Olegiem Mutu, autorem zdjęć do takich filmów jak: Śmierć pana Lazaresku (2005), 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni (2007), Rozkwitające (2013), obdarzonym szczególnym darem pozbawiania rzeczywistości pewnego rodzaju warstwy ochronnej. Jego zdjęcia wyglądają tak jakby z obiektywu kamery zdjęte zostały wszystkie filtry, które normalnie są stosowane przez innych operatorów chcących podkolorować szarą codzienność i pokazać ją w piękniejszej – filmowej odsłonie. Mutu robi coś odwrotnego, bezpardonowo pokazuje brzydotę świata i ludzkich ciał, przenikając również do brudnych dusz bohaterów. Ukazuje całą prawdę o człowieku, a nawet więcej – wydobywa z ludzi to, co w nich ułomne, grzeszne i zwierzęce.

Zdjęcia Olega Mutu, obok ciekawej konstrukcji fabularnej i doskonałej gry aktorskiej, to wielkie zalety i siła napędowa tego filmu, który z pewnością nie da o sobie zapomnieć jeszcze długo po wyjściu z sali kinowej. To co zobaczymy w Zjednoczonych stanach miłości może nam się nie podobać, możemy chcieć od tego uciec, ale czy nie jest tak, że prawda o nas samych pokazana na ekranie mocniej boli?

Anna Skoczek, Niewolnicy namiętności – recenzja filmu Zjednoczone stany miłości
Ocena: 7/10

***

Anna Skoczek – rocznik ’90, absolwentka kulturoznawstwa na UMK w Toruniu, dla której film jest najważniejszą ze sztuk. Może powiedzieć o sobie kinofilka, bo na oglądaniu filmów w kinie mogłaby spędzać każdą wolną chwilę. Najbardziej ceni sobie filmowy realizm i prostotę, dlatego najchętniej ogląda kino dokumentalne i europejskie. Od niedawna swoich sił próbuje również w pisaniu o filmach, ale jak do tej pory jedynym czytelnikiem jej tekstów była szuflada…

Tags: , , , ,

Instytucja finansowana ze środków Miasta Toruń